W szponach futbolu. Krzysztof Biliński

Krzysztof Biliński – kapitan Impetu. Członek zarządu AKS IMPET

O sobie

Rocznik 1987. Ukończyłem Szkołę Główną Służby Pożarniczej – obecnie Akademia Pożarnicza, Wdział Bezpieczeństwa Pożarowego, studia cywilne.

Od urodzenia mieszkaniec Legionowa z przerwą w latach 2012-2020, kiedy to osiadłem w Koninie, w województwie wielkopolskim. Od 5 lat żonaty, wraz z żoną Moniką wychowuję 3-letnią córkę Helenkę.

Jestem introwertykiem, najbardziej cenię w siebie to, że jestem obowiązkowy, wśród głównych wad widzę w sobie, to iż mam mało cierpliwości.

W szkole nigdy nie lubiłem przedmiotów plastycznych – nigdy nie byłem artystą ani w szkole ani na boisku.

Bardzo lubię czytać biografie sportowców, ostatnio bardzo przypadła mi do gustu książka Guillem Balagune “Diego Maradona, Chłopiec, Buntownik, Bóg”.

Piłkarski idol to bez wątpienia brazylijski Ronaldo, a z racji swojej pozycji na boisku zawsze lubiłem oglądać w akcji Fabio Cannavaro.

Młodość, początek przygody z piłką nożną

Zawsze z sentymentem wracam do lat dzieciństwa, gdzie wraz z rodzicami odwiedzaliśmy dziadków na wsi koło Nowego Miasta, szczególnie ceniłem sobie okres letni.

Od małego interesowałem się piką nożna najpierw grając w reprezentacji szkoły podstawowej, a potem za namową kolegów z Osiedla Młodych z rocznika ’87 trafiłem do klubu – AKS Impet Łajski, gdzie stawiałem pierwsze kroki. Niestety dokładnego roku nie pamiętam – myślę że był to rok 1998. Wiem, że na samym początku byłem tak zestresowany, że nawet zapominałem swojej daty urodzenia przy zakładaniu swojej pierwszej karty zawodniczej w siedzibie przy ul. Sikorskiego.

Kariera

Swoją przygodę z piłką nożną rozpocząłem pokonując wszystkie szczeble od trampkarza do seniora w klubie AKS Impet. Na początku grając w roczniku ’87 i ’86, a następnie w seniorach. W rocznikach młodzieżowych zaczynałem jako boczny obrońca, natomiast w seniorach grałem na pozycji defensywnego pomocnika i obrońcy.

Jeśli dobrze pamiętam (ale mogę się mylić) debiutancki sezon 2004/2005 w drużynie seniorów AKS zaliczyłem u trenera Wiesława Kosteckiego. W AKS Impet grałem do 2009 r.

Po okresie gry w drużynie z Łajsk trafiłem na treningi do Rotavii Nieporęt trenera Stanisława Pisarka, gdzie z tego co pamiętam rozegrałem jeden oficjalny mecz.

W sezonach 2010/2011 i 2011/2012 grałem w A klasowej drużynie KS Wisła Jabłonna u trenera Jana Michałowskiego.

Poza rozgrywkami ligowymi, jak każdy mieszkaniec Legionowa lubiący piłkę nożna co weekend grałem także w legionowskich “szóstkach” w drużynie FC Lokomotiv w III a potem II lidze.

Następnie przeprowadziłem się do Konina, gdzie na początku grywałem na Orliku, gdzie podczas lokalnych rozgrywek zerwałem ACL. Do zmagań ligowych powróciłem ponownie po namowach kolegi ze studiów Grzegorza Majdy do drużyny GKS Orzeł Kawęczyn. Na boiskach wielkopolskiej A klasy grałem w sezonach 2018/2019 i 2019/2020 u trenera Andrzeja Szymanowskiego. Po powrocie do Legionowa postanowiłem dołączyć do drużyny AKS Impet, w której ponownie występuję od wiosny sezonu 2021/2022.

Refleksje

W rozwoju jako piłkarza na pewno przeszkodziły mi liczne kontuzje. Na początku liczne skręcenia stawu skokowego, aż do 2013 r. kiedy zerwałem ACL.

Za swoje największe osiągnięcie w karierze uważam, to że pomimo licznych kontuzji do dziś dzień mogę rywalizować na piłkarskich boiskach.

Natomiast jeśli chodzi o wyzwania sportowe to mój najlepszy okres w AKS Impet przypadł na rundę wiosenną sezonu 2008/2009, w której mieliśmy bardzo fajną młodą drużynę, dopisywało mi zdrowie, dużo grałem, AKS Impet wygrywał, a mi osobiście udało się strzelić pierwszą bramkę w drużynie seniorów w wygranym meczu z Wisłą Zakroczym.

Bardzo miło i z wielkim sentymentem wspominam też pobyt w drużynie z Kawęczyna, gdzie udało mi się poznać wiele fantastycznych osób z którymi do dziś mam kontakt, a jeśli chodzi o sukcesy sportowe w tym czasie na pewno muszę uznać rozgrywki Okręgowego Pucharu Polski, gdzie dotarliśmy do 1/4 finału w którym to przegraliśmy nieznacznie 3:4 z V ligową wówczas SKP Słupca.

Gra w klasie B daje mi dużo radości, każde spotkanie derbowe ma swój smaczek i otoczkę. Zawsze dodatkowym wyzwaniem jest dla mnie gra przeciwko kolegom. Do dziś wspominam potyczkę na poziomie A klasy pomiędzy moim byłym klubem Wisłą Jabłonna a Rotavią Nieporęt, którą to podczas jednego ze starć z kolegą Jarkiem Kowalskim skończyłem z porządnym siniakiem na czole a Jarek z rozciętym łukiem brwiowym.

Za swój piłkarski atut uważam waleczność, gra wślizgiem na pewno nie jest mi obca.

Hobby, czas wolny, plany

Nie mam ulubionej drużyny klubowej, jednakże w weekend zawsze lubię obejrzeć spotkania włoskiej Serie A. Pomimo braku ulubionego klubu staram się regularnie bywać na meczach naszej Reprezentacji. Bodajże od 2010 r. byłem na wszystkich domowych meczach Reprezentacji, wraz z przyjaciółmi udało mi się być na EURO 2016 we Francji (Nicea: Polska-Irlandia oraz Paryż: Polska-Niemcy) oraz MŚ 2018 w Rosji (Moskwa: Senegal – Polska).

Obecnie zdrowie mi nie pozwala na grę na hali, jednakże bardzo lubię futsal. Bardzo dużo grałem na hali w okresie studiów, gdzie mieliśmy swoją drużynę i braliśmy coroczny udział w rozgrywkach o Puchar Komendanta-Rektora SGSP, gdzie zawsze udawało nam się dojść do rozgrywek finałowych – mieliśmy bardzo fajną grupę chłopaków grających na co dzień w swoich macierzystych klubach piłkarskich, a hala była dla nas super dodatkiem.

W czasie wolnym lubię wyskoczyć na rower, który zawsze sprawia mi frajdę czy jest pogoda czy nie. Wcześniej były to dłuższe samotne wycieczki, obecnie tą pasją zaraziłem też żonę i córkę. Wszystkie okoliczne place zabaw zostały przez nas już zwiedzone.

W moją wymarzoną podróż do Kanady / Stanów Zjednoczonych / Meksyku zabrałbym ze sobą żonę Monikę i córkę Helenkę – taka mała aluzja do mojej małżonki z okazji zbliżających się MŚ w 2026 roku w tych krajach:).

Fot. Kapitan Krzysztof Biliński

Zdaniem trenera Andrzeja Gronka: Krzysztof Biliński to przykład zaangażowania i determinacji. Ktoś ważny dla Impetu. Wspólnie z Danielem Jezierskim poświęcają swój czas wolny dla klubu, który jest dla nich przystanią i celem. Z racji tych cech w latach jego młodzieńczego zaangażowania mianowałem go kapitanem drużyny. Dodatkowo zapraszałem na spotkania zarządu. Trochę szkoda, że w sierpniu 2009 r za namową kolegów zdecydował się na zmianę barw klubowych. Bez niego i tamtego grona Impet zaczął piłkarsko i organizacyjnie kuleć, by w rok później wycofać się z rozgrywek. Teraz na szczęście znów jest z nami i też pełni funkcję kapitana. Jest też dla mnie ogromnym wsparciem  jako trenera i jednocześnie prezesa zarządu. Podporą, której długo nie było. Do dziś uważam, ze gdyby nie jego kontuzja i zejście z boiska już na początku kluczowego meczu Impetu z KP Bielany rozegranego 12 czerwca 2005 roku – to byśmy nie przegrali i awansowali do klasy A. W swoim czasie na ten temat napisałem tekst w Gazecie Powiatowej, a w nim znamienne zdanie, cytuję: „na postawę gospodarzy ujemny wpływ miała odniesiona w 8 minucie kontuzja wielce uzdolnionego, defensywnego pomocnika Krzysztofa Bilińskiego”. Nic dodać, nic ująć. Prawda.

Z racji umiejętności odbioru piłki niezastąpiony w defensywie. Dobrze czyta grę i antycypuje. Potencjalny wykonawca stałych fragmentów gry, w tym rzutów wolnych, bo ma przyłożenie nogi do piłki jak mało kto. A przede wszystkim ma charakter piłkarza grającego dla kolegów, dla drużyny i kibiców. I gdyby nie te kontuzje i uraz do gry na sztucznej nawierzchni byłby niezastąpiony…

Oceń ten post